Malarstwo/Painting
Ślady
Ślady, olej na płótnie, każdy obraz 50/40 cm, 2023
W porze kasztanowych świec
Nadleciał motyl i zapytał, do kogo należą te twierdze.
Powiedziałem: to twierdze wiosny, pewnie wkrótce spłoną.
Cóż, powiedział motyl, póki nie płoną, będziemy w nich mieszkać.
Powiedziałem: ale kiedy spłoną nie zostanie nic, sam popiół.
Cóż, powiedział motyl, wszystkie kolory na naszych skrzydłach
są z popiołu twierdz, które spłonęły.
Imants Ziedonis (1983)
Przekład: Miłosz Waligórski
Jestem poszukiwaczką śladów bytowania ludzi w miejscach, które obecnie są całkowicie niezamieszkałe. Często znajdują się one w okolicach, których nie podejrzewamy o skrywanie zapomnianych historii. Takimi miejscami są na przykład zagubione, rozproszone w gęstych lasach relikty ludzkich osad. Tropię każdy pozostawiony przez ludzi materialny ślad: resztki domostw, ogrodów, przedmiotów codziennego użytku; skorupy naczyń: talerzy, sosjerek, dzbanków. Rozpoznaję w lesie miejsca, w których kiedyś mieszkali ludzie, stały domy, budynki gospodarcze, rosły przydomowe ogrody. Ich lokalizację zdradza dziś zasadzona ludzką ręką roślinność, resztki dawnych cmentarzy. Charakterystyczne wzniesienia skrywają fundamenty budynków, porośnięte mchem, krzewami, zamaskowane. Przy bliższym badaniu, ujawniają się kamienie, pokruszone cegły, czasami nawet większe fragmenty schodów czy metalowych zawiasów. Te miejsca opanowała całkowicie przyroda, mikro i makro organizmy roślinne i zwierzęce. Tkanka uformowana przez człowieka na kształt domu rozpada się, kruszeje, wraca do natury. Pomiędzy leśnymi drzewami rosną skarłowaciałe zdziczałe drzewka owocowe, krzaki bzu, jarzębina. To kolejni świadkowie niegdysiejszej historii tego miejsca.
Fascynują mnie artefakty, świadkowie dawnego życia ich właścicieli. Zaczyna pracować moja wyobraźnia – kto dotykał tych naczyń, czyje ręce je myły, co z nich pito, jedzono, jakich historii były świadkami.
Najpierw była tylko przyroda, potem przyszedł człowiek i w niej zamieszkał, starając się, by współżycie było symbiotyczne. Tak przynajmniej to sobie wyobrażam. Być może symbioza była pozorna. Kiedy ludzie odchodzili lub wyrywał ich wir historii, natura zaczynała zagarniać miejsca, znów nad nimi panować. Jej ekspansja powoduje powolne, lecz nieuchronne zacieranie ludzkich śladów.
Szukam takich miejsc, dostrzegam je w leśnej dziczy, kierowana starymi mapami lub instynktem. Te wyprawy są dla mnie jak wykopaliska dla archeologa. Odkrywanie resztek, destruktów, delikatnej tkanki nieistniejącego już świata. Fascynuje mnie przenikanie się światów – teraźniejszego i dawnego, świata natury i cywilizacji. Jawi mi się to jako splot połączonych ze sobą mikrosfer.
Moja praca jest jak kadr fotografii pamięci i niepamięci, zapis procesu przemijania.
Składa się ona z obrazów olejnych na płótnie oraz artefaktu. Przenoszę artefakt w nową przestrzeń, zastępuję ziemię czystym pigmentem tworząc obiekt artystyczny.
Natura zmienia się w sztukę, a sztuka w naturę – przedmioty na obrazach starają się mimetycznie udawać prawdziwe, natomiast realne artefakty zmieniają swój kontekst i stają się częścią wydestylowanego z naturalnego środowiska obiektu artystycznego.
Przyglądam się kilku wydartym ziemi skorupom, kadłubkom naczyń, biorę je na warsztat, obserwuję. Tworzę ich wyobrażoną historię, widzę w nich niemych świadków dawnych zdarzeń, wysłanników z przeszłości.